wtorek, 30 lipca 2013

Drobna korekta budżetu...




No i stało się. Sejm przyjął ustawę zawieszającą pierwszy próg ostrożnościowy wynoszący 50% w relacji do PKB. Pamiętajmy, że jest to dopiero pierwszy z trzech progów wprowadzonych przez ustawodawcę, z czego ostatni – 60% w stosunku do PKB ma swoje umocowanie w konstytucji:

Art 216 ustęp 5.
Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto.

Złamanie pierwszego progu ostrożnościowego uniemożliwiło by w praktyce konstruowanie budżetu na przyszły rok kalendarzowy z deficytem większym niż obecnie. Tylko tyle i aż tyle. Domniemywać można, że zawieszenie tego progu ma na celu skonstruowanie przyszłorocznego budżetu z jeszcze większym deficytem i brak chęci ograniczania długu publicznego.

Nie obyło się również bez pewnych niesnasek w kręgach Platformy Obywatelskiej ponieważ trójka posłów: Jarosław Gowin, John Godson i Jacek Żalek wstrzymali się od głosowania dzięki czemu w pierwszym czytaniu rządowego projektu nowelizacji ustawy o finansach publicznych, dotyczącym zawieszenia pierwszego, 50-procentowego progu ostrożnościowego projekt ten został odrzucony.
Pamiętajmy, że w sprawach tak ważnych jak budżet poseł nie może mieć własnego zdania, zgodnego z sumieniem i wyrażonego poprzez wciśnięcie odpowiedniego przycisku na konsoli. Obowiązuje tak zwana „dyscyplina partyjna” co oznacza, że najważniejsze jest zdanie prezesa partii a każde wyłamanie się będzie karane. Oczywiście nie znamy jeszcze formy owej kary, którą najprawdopodobniej będzie wykluczenie z partii. W najlepszym przypadku Gowin otrzyma intratną propozycję zajęcia jednego z ostatnich miejsc na liście wyborczej w następnych wyborach.

Ale wracając do budżetu.
Zakładał on, że dochody wyniosą 299.385. 300 tys. zł, wydatki nie będą wyższe niż 334.950.800 tys. zł, a deficyt nie przekroczy 35.565.500 tys. zł
Powyższe to informacje ze strony internetowej premiera dotyczące założeń budżetowych.
Okazało się, że Vincent Rostowski pomylił się o 24 mld zł co stanowi aż 8% założonych przychodów na rok 2013! to tyle ile wydaliśmy na naukę oraz pomoc społeczną w całym 2012 roku.
Ktoś tutaj odwalił niezłą fuszerkę prognozując przychody budżetowe na ten rok. Uważam, że pomyłka o 1 do 3% jest do zaakceptowania. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich czynników gospodarczych. Ale pomyłka o blisko 10% zakrawa na śmieszność i stawia ministra finansów na pierwszym miejscu „do zwolnienia” I nie powinno to wynikać z prywatnych zażyłości pomiędzy Premierem a ministrem a jedynie z rzetelnej oceny owoców jego pracy.

Do tego dodać należy fakt, że metodologia liczenia długu publicznego przez naszego ministra finansów różni się od tej zastosowanej przez Unię Europejską Według danych eurostatu w pierwszym kwartale 2013 roku dług publiczny wyniósł 57,3 proc. PKB i wzrósł o 1,2% w ujęciu rok do roku. Oznacza to, że nasz minister jest specjalistą wysokiej miary, zwłaszcza w dziedzinie kreatywnej księgowości. Przecież nie mamy podstaw aby nie wierzyć danym eurostatu?
Pamiętajmy również, że do długu publicznego nie są liczone inne zobowiązania takie jak :
-zobowiązania wobec przyszłych emerytów (środki zapisane na subkontach ZUS)
-do państwowego długu publicznego nie wlicza się zobowiązań funduszy utworzonych w ramach Banku Gospodarstwa Krajowego (np. Krajowego Funduszu Drogowego, którego zobowiązania sięgają 41 mld zł).

Podsumowując powyższe – gratulujemy Rządowi poczucia humoru.

Na koniec cytat:
"Gdyby księgowy dowolnej spółki lub spółdzielni tak prowadził finanse swojej firmy, jak to robią ministrowie finansów krajów demokratycznych - żaden z nich nie uniknąłby kryminału".

Robert Townsend

czwartek, 18 lipca 2013

Gdzie pieniądze są za las! - o budżecie słów kilka


Ostatnimi czasy wyszło na jaw, że rzeczywistość budżetowa nie zgadza się z planami najlepszego ministra finansów europy centralno-wschodniej - Jacka Vincenta Rostowskiego, które założył sobie w swoim pliku w excelu. Nagle okazało się, że krzywa Laffera naprawdę działa i nieustanne podwyżki podatków w końcowym efekcie doprowadzają do spadku przychodów budżetowych. Obserwowaliśmy to na przykładzie akcyzy od wyrobów tytoniowych, kiedy to palacze wystawili ministrowi czerwoną kartkę i po kolejnej podwyżce cen zaczęli zaopatrywać się w lewy tytoń z importu. Również wpływy z podatku VAT okazały się o kilkanaście miliardów niższe niż zamierzone. Zakład fotograficzny Jacka Rostowskiego (mandaty) również nie przyniósł założonych przychodów co efekcie doprowadziło to do sytuacji, gdzie w połowie roku minister finansów wydał 87% deficytu budżetowego założonego na ten rok. Co to oznacza w praktyce? W praktyce oznacza to nie mniej nie więcej a to, że Vincent do końca roku musiał by wydawać tylko tyle ile na bieżąco wpłynie do budżetu. Niestety nasz minister nie jest przyzwyczajony do wydawania tylko tego co zarobi, więc zabrał się za nowelizację ustawy budżetowej celem wyczarowania 16 mld zł
Moim zdaniem pierwsze przymiarki do wyczarowania pieniędzy z powietrza odbywały się niedawno podczas prób likwidacji OFE. Przecież jeśli pieniądze z OFE zasiliły by ZUS to nie trzeba by było dopłacać do tej instytucji a przypomnijmy, że w zeszłym roku dotacje do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wyniosły 39mld zł. Niestety opór społeczny okazał się zbyt duży i plany należało zmodernizować. Tak pojawiła się opcja nowelizacji budżetu i zwiększenia poziomu zadłużenia o 16mld.

Minister Rostowski na konferencji prasowej stwierdził:
Zwiększenie deficytu bieżącego budżetu państwa o 16 mld zł, czyli o około 1 proc. PKB to silny impuls stymulacyjny, według wszystkich normalnych kanonów ekonomii „
Kryzys strefy euro okazał się bardziej długotrwały niż się spodziewaliśmy. Wobec tego, na potrzeby ożywienia polskiej gospodarki, odgrywającej coraz bardziej kluczową rolę w UE

bla bla bla...

Po pierwsze Panie ministrze – jaka to stymulacja, skoro wszystkie pieniądze pójdą na bieżące wydatki i nie będą przeznaczone na inwestycje? Otóż Panie vicepremierze z informacji jakie posiadam zadłużanie ma sens tylko wtedy gdy zysk z inwestycji przewyższa koszty obsługi tego zadłużenia. Takie coś nazywa się wtedy dźwignią finansową i jest mechanizmem często stosowanym przez podmioty gospodarcze.

Po drugie skąd Pan chce wziąć te 16mld zł? Pewnie z emisji obligacji? Jeśli tak to do tych 16mld trzeba doliczyć koszt obsługi tej pożyczki czyli odsetki wypłacone nabywcom. Taka emisja zwiększy przy okazji poziom długu publicznego.

Klin klinem
Polityka ministra finansów przypomina często działanie alkoholika, który poranne bóle głowy leczy tym samym trunkiem, który spożywał zeszłej nocy. Niestety podobnie jak i z miłośnikiem trunków wyskokowych efekt jest zawsze ten sam: najpierw chwilowa euforia następnie mocny ból głowy.
Zamiast dług łatać długiem potrzebne są OSZCZĘDNOŚCI. Trzeba zdać sobie sprawę,że rozdawnictwo i socjalizm nie jest lekiem na wszystko.

Jeśli ktoś jeszcze nie zna, poniżej wykres tempa wzrostu długu publicznego naszego kraju:


Na pocieszenie – Minister Rostowski nie jest największym złodz..., przepraszam – „kreatywnym księgowym”. Poniżej porównanie do innych krajów europejskich:



Pomijając dość dobrą sytuację na tle innych krajów europejskich pamiętać należy jedno:
Złodziejstwo zawsze nim pozostanie, nawet jeśli zmienimy ustawę.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Sen o polskich drogach


Świetlane wizje Polski zabudowanej sieciami autostrad objawiają się za każdym razem kiedy minister transportu zabiera głos w temacie tychże dróg. Rzeczywistość niestety jest zgoła odmienna od tego co minister zapisał w swoich planach. Pamiętacie euro 2012? Do dnia dzisiejszego (a od zakończenia mistrzostw minął rok) nie udało się zrealizować inwestycji drogowych, które miały umożliwiać komfortowe przemieszczanie się kibiców zagranicznych po Polsce. Pamiętajmy tylko, że te plany dotyczyły zaledwie trzech dłuższych „nitek” przecinających nasz kraj. Dwie ze wschodu na zachód i jedna z północy na południe. Z Częstochowy do Wrocławia bądź z Warszawy do Rzeszowa autostradą nie pojedziemy jeszcze przez wiele lat. Na dzień 3 lipca 2013 roku oddanych do użytku mamy 1388km autostrad. Czy to dużo? Posłużmy się grafiką obrazującą porównanie naszego kraju do Niemiec i Węgier: 



Niemcy posiadają sieć 12800 (2011 rok) autostrad na powierzchni kraju 357 tys km kw.
Węgrzy posiadają sieć 1280 km autostrad na powierzchni kraju 93 tys km kw
Polska posiada sieć 1388 km autostrad na powierzchni kraju 312 tys km kw

Kraj Powierzchnia (w tys km kw) Ilość km autostrad (w km) Ilość km autostrad na 1000km kw
Polska 312 1388 4,45
Niemcy 357 12800 35,8
Węgry 93 1280 13,8


Z powyższych zestawień wynika jasno, że mamy 3x mniej autostrad od Węgrów i 8 razy mniej od Niemców w przeliczeniu na 1000km kw. Tak jak w przypadku porównania z Niemcami można poruszyć argument, że żyli w wolnej europie i mieli więcej czasu na budowę dróg, tak Węgry deklasują nas posiadając na budowę dróg tyle samo czasu co my.

Możemy serdecznie pogratulować wszystkim byłym jak i obecnemu ministrowi transportu za dobrze spełniony obowiązek!

Jako ciekawostkę podam jeszcze koszt 44 km fragmentu autostrady A1 z Pyrzowic do Sośnicy to 5,91mld zł co daje 134mln/km co daje 134tys zł za metr.

W cenie 44 km autostrady można kupić 149620 samochodów Volkswagen Polo 1,2 z rocznika 2013.

Gratulujemy!

sobota, 13 lipca 2013

Robert Gwiazdowski dla opornych ;)

Absolutny must have - Robert Gwiazdowski tłumaczy podstawowe prawidła kierujące gospodarką. Tłumaczy również prawdziwe znaczenie słowa wolność oraz jego genezę.
Poniżej pierwszy z serii 12 mini wykładów o tematyce ekonomicznej:

http://www.youtube.com/watch?v=bmJ2DmOghjs


ZUS i jego "zyski"

Czas na wyjaśnienie kilku kwestii związanych z demagogią rządową w sprawie ZUS.

Na stronie Ministerstwa Finansów możemy wyczytać taki oto ciekawy fragment:

W latach 1999-2012 - po uwzględnieniu wszystkich pobranych opłat - OFE zarobiły średnio 6,6%. W tym czasie średnioroczna wysokość waloryzacji konta w ZUS wyniosła 6,8%, a subkonta w ZUS - 8,5%. Z kolei średnioroczna stopa zwrotu zarządzanego przez ZUS Funduszu Rezerwy Demograficznej wyniosła 7,2%.
Przeanalizowano również jakie stopy zwrotu można było w tym czasie osiągnąć na rynku finansowym. W latach 1999-2012 warszawski indeks giełdowy WIG zyskał 7,7% średniorocznie. Z kolei na 5-letnich obligacjach skarbowych można było zarobić średnio 6,9%, a na 10-letnich - 6,7%. Średni nominalny wzrost gospodarczy Polski wzrósł w badanym okresie średnio o 7%. „

http://www.mf.gov.pl/ministerstwo-finansow/wiadomosci/aktualnosci/-/asset_publisher/M1vU/content/id/4702851;jsessionid=EDF5E75EE21C1ED6B013E2EBDABB4EBF

Z powyższych danych wynika, że najlepszą inwestycją ostatnich 13 lat był...ZUS :)
A teraz chwila prawdy:
ZUS jako instytucja nie posiada ŻADNYCH pieniędzy, które mógłby inwestować. Nasz system emerytalny działa na zasadzie umowy międzypokoleniowej tzn, że my – młodzi finansujemy z naszych składek emerytury naszych rodziców i dziadków. W praktyce wygląda to tak, że wszystkie nasze „składki” są przekazywane na wypłaty bieżących emerytur i rent osobom aktualnie je pobierającym. Idźmy dalej. Z zestawienia budżetowego za 2012 rok wynika, że rząd musiał dofinansować ZUS kwotą 39 mld zł – co oznacza, że instytucja ta nie bilansuje się nawet „na zero”
Nie trzeba być szczególnie inteligentnym aby wiedzieć, że jeśli chcemy coś pomnożyć to najpierw musimy to „coś” mieć. Więc skąd Ministerstwo finansów wzięło dane o 8,5% stopie zwrotu?
Otóż nasze składki pomimo że są na bieżąco wydawane, są również zapisywane na naszych indywidualnych kontach w ZUS. Zapis ten jest czysto wirtualny a jak wiemy wirtualnie możemy mnożyć ile nam tylko się zapragnie. Czym bowiem różni się wirtualne 100 zł od wirtualnych 108,5 zł? Niczym. Jedno i drugie nie istnieje.

A jaka jest rzeczywista stopa zwrotu ZUS?
Policzmy ja jako stosunek składek wpłaconych do świadczeń otrzymanych. Zakładamy, że pracujemy przez 45 lat i zarabiamy średnią krajową. W wieku 67lat przechodzimy na emeryturę i pobieramy świadczenie 6 lat (mężczyzna – średnia długość życia w Polsce ok. 73 lata)
Średnie wynagrodzenie to 3740,05 (dane GUS za 2012r)
Składka emerytalna: 19,52%

3740,05 zł x 19,52% = 730,06 zł

Przez cały okres zatrudnienia zapłacimy:

730,06 x 12 x 45 = 394 231,19 zł

Dla uproszczenia rachunków nie liczymy „waloryzacji”, inflacji, ale również nie bierzemy pod uwagę wzrostu średniego wynagrodzenia.

Załóżmy koszty własne ZUS na poziomie 10%:
394 231,19 x 90% = 354 808,071

6 lat emerytury = 72 miesiące w których pobieramy świadczenie:
354 808,071 / 72 =4927,89

W rzeczywistości szacuje się, że stopa zastąpienia (stosunek wysokości emerytury do ostatnich dochodów) wynosi ok. 50%

3740,05 zł x 50% = 1870,03 zł

A więc: powinniśmy otrzymać 4927,89zł a otrzymamy 1870zł. Jeśli pierwszą kwotę potraktujemy jako 100% to otrzymana emerytura będzie tylko w 37% pokrywała sumę składek włożonych do systemu.
Realnie patrząc ZUS ma stopę zwrotu MINUS 63%